Wspomnienia o Maksymilianie Wołoszynie: poeta, artysta i myśliciel oczami współczesnych.

Ze wspomnień Diakonowa o Wołoszynie

Wołoszyn

Wspomnienia, które sporządził o Wołoszynie Diakonow, są interesujące, ponieważ pomagają lepiej zrozumieć wielowymiarową naturę Wołoszyna. Na wiosnę 1896 roku Diakonow rozpoczął naukę w feodosyjskim gimnazjum, które wówczas ukończył Wołoszyn. Zaraz po przyjęciu Diakonow miał okazję wziąć udział w uroczystościach poświęconych uhonorowaniu Ajwazowskiego, gdyż Ajwazowski był opiekunem tego gimnazjum.

Podczas uroczystości, kiedy wszyscy gimnazjaliści stali ustawieni według zasad wojskowych – przy każdej grupie młodszych gimnazjalistów był opiekun wybrany spośród starszych, Diakonow miał sposobność dostrzec swoich przyszłych kolegów. Zauważa, że spośród wszystkich od razu wyróżnił jednego ucznia. Odznaczał się on pewną nadmierną pulchnością i, co szczególnie ucieszyło Diakonowa, długą fryzurą. Długość włosów owego interesującego gimnazjalisty znacznie przekraczała dozwolone w tej szkole normy. Zapytawszy o imię tego osobliwego ucznia, Diakonow otrzymał odpowiedź — Kirijenko-Wołoszyn.

Tak nastąpiło jego pierwsze, zaoczne spotkanie z Maksem Wołoszynem. Stały się później dość znaczącą postacią twórczą, Maksymilian Wołoszyn od dzieciństwa wyróżniał się z tłumu, przyciągając uwagę. Chciało się go oglądać i analizować. Jakby ucieleśniał malarstwo Delacroix — był tak dynamiczną i wyrazistą postacią. Jednak nawet Eugène Delacroix ze swoim bogactwem półtonów nie potrafiłby wiernie oddać wszystkich odblasków natury Wołoszyna.

Tak koledzy, jak i nauczyciele gimnazjum zauważali utalentowanie Wołoszyna jako poety i nazywali go nie inaczej jak „poeta z łaski Bożej”. Oprócz talentu Wołoszyn posiadał niezwykły magnetyzm i spójność charakteru. Wszystko to nadało mu autorytet w gimnazjum i sprawiało, że nawet najsurowsi pedagodzy musieli się z nim liczyć.

Wielu uczniów młodszych klas, podobnie jak Diakonow, spoglądało na tego autorytatywnego starszego kolegę jako na wzór do naśladowania. Wszyscy jakby wierzyli, że wielka przyszłość czeka nie tylko jego wiersze, ale i portrety Maksymiliana Wołoszyna. Diakonow zostawił także kilka uwag o matce Wołoszyna, która, jak twierdzi, nie przypominała przeciętnych dam tamtej epoki. Była wyjątkowo niezależna, wszystkie decyzje podejmowała sama, prowadziła dom i nawet jeździła konno w męskim stroju. Dowiedziawszy się tego wszystkiego, mimowolnie zaczyna się rozumieć, skąd u Wołoszyna tak niezależny charakter.